czwartek, 31 grudnia 2009

dureń!

No dureń, proszę państwa, dureń! Prawda że dureń? Bo inaczej tego nazwać nie można. Pacan zwykły. No dobrze, po kolei.
Nie mam na myśli człowieczka, który wciąż jeszcze nie oddał Kamienia Łez, ani tego, który już wypożyczył następny tom. W sieci można znaleźć wszystko, więc człowiek jakoś tam czytywuje w innej postaci. Choć bez tego tomiszcza na kolanach, bez zapachu papieru i przewracania sczytanych kartek to już nie to samo.

Ale. Wracając do naszego durnia. Jak łatwo się domyślić mam na myśli Richarda Cyphera-Rahla. Ja rozumiem, że siostra Verna (która nawiasem mówiąc raczej nie należy do Sióstr Światła a tego drugiego, ukrywającego się zakonu) namotała mu w głowie i odwróciła pierwsze prawo magii przeciwko niemu. Ja rozumiem, że poczuł się zdradzony przez Kahlan, gdy kazała mu założyć obrożę. Ale wyrzucać kosmyk jej włosów? Po tym, jak sama go obcięła? Toć ten matoł wie, że Spowiedniczka nie może sama ścinać włosów, że sprawia jej to fizyczny ból. Dureń. Koniec. Zobaczymy, kiedy zmądrzeje. Gorzej, że ślubu nie było i jeszcze przyjdzie nam na niego poczekać.

Równolegle do książki oglądam serial. Z porównań już dawno zrezygnowałam. I słusznie. Bo sam w sobie serial nie jest najgorszy. Ot choćby scena niedoszłej egzekucji Mord-Sith Cary. Tak, ta postać sporo wniosła do opowieści. Albo to jak wyspowiadany (choć nie przez Kahlan) Richard ma - mówiąc wprost - zrobić jej dziecko. W książce już dawno znaleźli rozwiązanie problemu mocy Kahlan. W filmie ciągną to dalej. Pewnie dlatego, że zbyt wiele znaczy dla twórców napięcie między głównymi bohaterami. Jeśli już się teges, to trzeba będzie w inny sposób podkręcić atmosferę :P

Mrr... widział ktoś kiedyś zieloną kawę? W filiżance stoi - latte o smaku zielonej herbaty aromatyzowanej kwiatem wiśni. Japoński wynalazek :d zobaczymy czy przeżyję degustację.

Z hafcików na warsztacie zimowy zamek od Basi:
Photobucket

Na razie niewiele - kawałek zamku, troszkę niebieskiego śniegu. Malowana kanwa to męka, czasami nie wiadomo, który kolor w danym miejscu trzeba postawić. No i ten zielonkawy na ścianie dziwny, ale nie będę kombinować, bo gorzej spsuję :P

Jak mi się odwidzi, to chyba powoli zacznę dłubać jeszcze ten zestawik z postcrossingowej wymiany:
Photobucket

Nie mam bladego pojęcia czy wyjdzie, ale do odważnych świat należy.


Do północy niecałe 12 godzin... Ponieważ raczej nie baluję i nie obchodzę tej nocy, to już teraz wszystkim nielicznym czytaczom:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz