- Tylko szybko, bo na zakazie stoję.
Ot, takie wspomnienie z pracy sezonowej. Przychodziłam wcześniej, żeby pomóc w tym czy tamtym, więc różne sytuacje i osoby napotykałam.
Była taka jedna. Wesoła, rozgadana i ranki zawsze wyglądały tak samo.
Kiedy tylko znajome kroki zaszurały w korytarzu, wszystko szło na bok, bo wiadomo było, że za chwilę wpadnie przez drzwi i zawoła: "Tylko szybko, bo na zakazie". Czasami nawet nie musiała wołać, same śmiałyśmy się: "Zakaz? Zakaz."
Po co o tym piszę? Tak sobie. Bo miłe wspomnienie. I może dlatego, żeby nie pisać o takim jednym, który mnie dzisiaj wkurza swoją postawą. Zero zrozumienia, zero prób porozumienia. Mówi się trudno. Kuchnia też jest wygodna.
Ups, miałam nie pisać ^^
Anyway, znajduję ostatnio perwersyjną przyjemność w pochłanianiu kolejnych tomików Marimite. Dlaczemu perwersyjną?
Bo z jednej strony wiem, że jeszcze tylko 3 części do końca mi zostały (jakieś 300 stron). A z drugiej rzucam się, wciągam nałogowo kolejne rozdziały. Chcę sobie odmówić, żeby na dłużej starczyło, a jednocześnie nie oszczędzam. I to mnie bawi. Ot, perwersja taka.
Zapowiedzi z tylnej okładki potrafią wieeeleee wyjaśnić nawet bez otwierania książki. Przynajmniej mogę zacząć 30 tomik na spokojnie, podejrzewając, po co Sachiko zakuwała i co miała na myśli, mówiąc, że "pali za sobą mosty" (a nie powiem, nerwóweczka była, kiedy czytałam tę scenę).
Tyle na dziś. W głośnikach Groban i Maria-sama no kokoro, na kartce rozkmina kolejnej lekcji japońskiego, a w głowie pusto...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz