poniedziałek, 4 lipca 2011

Maria-sama ga miteru

Czyli "Maryja Panna patrzy". Albo czuwa. W zależności od sytuacji i kontekstu.

A jednocześnie tytuł serii shoujo nowelek. Shoujo czyli dziewczyńskich. Wciąga niemożebnie, bo trzy wieczory i trzy tomiki za mną. Fakt, że cienkie to-to (aby 130-150 stron na tomik), ale zawsze...

Od czasów odkrycia "Arii" chyba nie trafiłam na nic o podobnej atmosferze. A czegoś takiego właśnie od czasu potrzeba. Trochę różnych osobowości, kilka różnych rodzajów relacji między nimi, a wszystko to podane z odpowiednią porcją cukru (ale nie lukru! żeby o ból zębów nie przyprawić).

I tylko młody krzywo patrzy jak powzdychuję czy niemal piszczę przy co poniektórych scenach. Ale jak się czyta dziewczyńskie książki, to dziewczyńskie reakcje są usprawiedliwione, prawda? :P

Zresztą, jakby nie patrzeć, to dziewczyną jestem. Ponoć :)


Suteki da ne!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz