Lubię taką pogodę. Niby jeszcze śnieg zalega po trawnikach, niby jeszcze nad ranem mróz, ale już w powietrzu czuje się wiosnę. Już jest cieplej i słonko grzeje, jakby próbowało nadrobić stracone miesiące.
Magisterka w polu. Faza "na co się porwałam, nigdy tego nie skończę" trwa. Niby powoli rozpracowuję piosenki, ale zaczynam poważnie obawiać się, czy zdążę na pierwszy termin obrony. Który w moim przypadku prawie na pewno będzie jedynym, bo później może zabraknąć motywacji.
Keszowanie za Uśmiech powoli trwa. W ramach akcji znalazłam jakieś.. 46 czy 47 skrzynek, więc jak do tej pory na konto Operation Smile (o, przepraszam, od jakiegoś czasu Operation Smile Train)powędrowało 15$ czyli 6% kosztu operacji jednego malucha. Do końca daleka droga, ale kiedyś się uda :) Na razie planuję akcję trochę innego typu, tym razem na rzecz Sanctuary for Kids - kanadyjskiej fundacji pomagającej między innymi Nepal Orphans Home ;)
Porwałam się na coś jeszcze (tak, tak, niby przednówek i snuję się jak duch, bez chęci do życia, ale imam się projektów wszelkiej maści jak rzep psiego ogona - syndrom unikania magisterki? :P) - złożenie biuletynu koła naukowego Linguana. Przeglądam materiały i mam huśtawkę, raz stwierdzam, że to prościzna, raz - że po raz kolejny się przeceniłam. Anyway, dziś wieczorkiem albo jutro odpalam Scribusa i zaczynam walkę. Trzymajcie kciuki!
A ułomki chleba, które zostaną, rozdaj tym, którzy nie wierzą w swój głód...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz