niedziela, 20 marca 2011

cycki i melankolija

Właściwie to nie cycki, a piersi i to w kontekście. Bo jak wiele zależy od kontekstu i podejścia. Można lekceważąco, jak na demotach: "są cycki, jest główna". Można i wulgarnie, bez szacunku, jak w filmach wiadomej treści. A można pięknie, z szacunkiem, podziwem, tak że aż trafią do pieśni w trakcie Mszy:

Wychowałam Cię synku
Wykarmiłam własną piersią
Kiedyś płakał nie mógł zasnąć
Usypiałam cichą pieśnią


I chyba tak wolę. Czule, pięknie i tak jakoś... po prostu.

A melankolija? Bo nie wiedzieć dlaczego, wracają nagle wspomnienia spotkań z Dwiema. Te pierwsze, sprzed lat 8 i te ostatnie sprzed 8 ale tygodni (mniej więcej ^^). Drobiazgi: ot, jakieś słowo, latarka na drodze, podróż pociągiem, film... każdy gest, uśmiech, dotyk... całe to ciepło. I tak jakoś ciepło się robi, mimo że wieczory jeszcze zimne. I choć dłonie marzną, to tam w środku - lato.

Piosenka od i dla tej Pierwszej. A dla Drugiej - komunia, bo więcej nie mam, a zaczęła się śnić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz