środa, 8 sierpnia 2018

for good

Powiadają, że ludzie pojawiają się w naszym życiu nie bez powodu.
Że każdy z nich przynosi z sobą jakąś lekcję.
I coś prowadzi nas do tych, którzy pomagają nam wzrastać
- jeśli tylko odpłacimy im tym samym.

Ten duet to chyba moja pierwsza styczność z Wicked.
I w sumie do tej pory ulubiony utwór z całego musicalu.

Nie mam pojęcia, czy w to wierzę,
ale jedno wiem na pewno -
- jestem dziś tym kim jestem,
bo poznałam ciebie.

Ostatnie (prawie!) wspólne nuty Glindy i Elphaby, które uświadamiają sobie, jak daleko zaszły od tej żywiołowej, niepohamowanej niechęci, która je na początku łączyła.
To już nie jest wspólny niezgrabny taniec jako wyciągnięcie ręki na zgodę czy dziewczyńskie powierzanie sobie sekretów (tańce w Ozdust i późniejsze Popular).
To już nie jest nawet pełne zaskoczenia odkrycie, że mogą się nawzajem nazwać przyjaciółkami (jak w Defying Gravity).
Nie, tym razem dwie dojrzałe kobiety (tak! szkoła skończyła się lata temu! łatwo to przegapić, ale między aktami upływa sporo czasu!) uznają, że - na dobre czy na złe - ich losy są ze sobą nierozerwalnie złączone.
Więcej.
Są za to wdzięczne.

 Prawdopodobnie nigdy się już w tym życiu nie spotkamy,
więc nim odejdę, pozwól mi powiedzieć
jak wielką częścią mnie jest to, czego mnie nauczyłaś.
Zostaniesz przy mnie już na zawsze - niczym odcisk dłoni na sercu.

Są wdzięczne za każde wspólne doświadczenie - złe i dobre. Bo ich relacja nigdy nie była prosta i nie raz się nawzajem raniły. I choć są tego świadome - I by oczyścić atmosferę, proszę cię o wybaczenie tego, czym ci zawiniłam./Chyba obie wiemy, że wina jest obopólna - i że nie ma to teraz znaczenia. - to jednak wolą się skupić na dobru, które z tego wszystkiego wynikło.
Na tej jedynej przyjaźni - w ogóle albo jedynej, która się liczyła.

I jakiekolwiek by nie było jej zakończenie,
Wiedz, że swoją przyjaźnią napisałaś moją historię na nowo.

Z każdym nowym człowiekiem, z każdą nową relacją odkrywam, jak te wcześniejsze mnie zmieniły. Nie żeby jakieś tam wielkie przełomy w myśleniu, objawienia życiowe, totalne przewartościowania... Nie, drobne szturchnięcia we właściwym kierunku.
Ciut szersze otwarcie oczu i serca.
Głębsze spojrzenie w siebie, odkrywanie motywacji i pragnień.
I tak, potłuczenia. Większe czy mniejsze zranienia, które wydawać by się mogło powinny zaowocować nieufnością, goryczą czy cynizmem.
A jednak nie. Dzięki wcześniejszym relacjom. Dzięki moim własnym Glindom i Elphabom.
Dzięki temu, co wyraźnie widać dopiero po czasie.

Kto wie, czy zmieniłam się na lepsze
(Moim zdaniem zmieniłam się na lepsze)
Ale dzięki tobie moje życie na pewno zmieniło się na dobre.

A tak z zupełnie innej beczki - tak jak jestem zakochana w oryginalnej parze (Kristin Chenoweth i Idina Menzel) - tak obsada grająca w Wicked on Tour w UK mnie zachwyciła. Idealny głos dla Elphaby, Glinda nie przerysowana (przejrzyjcie YT, niektóre wersje Popular aż bolą) i to na co mało która produkcja zwraca uwagę - otwarcie musicalu i jego powiązanie z finałem.
SZACUN!

-----------------------
Fizoloficznie mi dzisiaj wyszło. Jeszcze jedna taka notka i będę musiała sobie w panelu bocznym walnąć ostrzeżenie:
Przed przeczytaniem skonsultuj się ze swoim terapeutą, gdyż nawet właściwie stosowane treści na tym blogu zagrażają twojemu życiu i zdrowiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz