poniedziałek, 14 maja 2012

Nihon-no Ojisan

Mam wujka z Japonii.
Tak jakby.
Chyba właśnie postanowił wpaść z wizytą.
Co mnie wcale, ale to wcale nie cieszy.

Wujek nazywa się Hashimoto, a po polsku: przewlekłe autoimmunologiczne zapalenie tarczycy.

A tłumacząc z polskiego na nasze:
mój układ odpornościowy [UO] dostał kręćka, uznał że tarczyca to ciało obce i odstawia partyzantkę, atakując ją czym się da. Tarczyca stwierdza, że w takiej sytuacji to jej się nie opłaca pracować i zamyka biznes, a przynajmniej zmniejsza produkcję, żeby zmylić UO co do swojego stanu. A że rzeczona jest dość ważnym dilerem paru smakowitych hormonów, to reszta organizmu zaczyna strajk z powodu ograniczonej dostępności towaru. Strajk, jak to zwykle bywa, mobilizuje siły zbrojne - UO zaczyna atakować naszą biedną tarczycę i koło się zamyka.

Wujek (na razie potencjalny, bo więzów krwi jeszcze nie potwierdziliśmy ;) ) generalnie cały czas kręci się w pobliżu (ot taki upierdliwy krewny) i wystarczy go karmić hormonkami, żeby był cicho.
Czasami jednak wujek zaczyna za mną tęsknić i postanawia o sobie przypomnieć.
A skutki?

Obniżony nastrój (czasami dość mocno), bezwład, nijakość, nicniechciejstwo.
Albo wręcz przeciwnie: drażliwość, wściekanie się czy płacz o byle co.

Po co opowiadam o wujku?
Bo chyba właśnie postanowił wpaść z wizytą.

Zwykle staram się żyć pozytywnie (bo przecież ktoś musi z tym uśmiechem zostać - prawda, PaniMiszczyni? ^^) - ale czasami przez wujka brakuje tego powera.
Więc wybaczcie, jeśli czasem zignoruję Was na gg, odpiszę na maila po dłuższym czasie czy zapomnę o jakiejś sprawie - widocznie stawiam się do pionu przed czymś ważniejszym. Przypomnijcie się po prostu :)
I okażcie ciutkę cierpliwości - w czerwcu pan doktor przyjrzy się sprawie i jeśli to rzeczywiście wujek H., to podkręcimy to i owo, żeby znowu przycichł. :)



Zastanawiałam się, czy powinnam pisać tę notkę. Ostatecznie uznałam, że jednak tak. Bo wiem, że zrozumiecie.

2 komentarze:

  1. Wiem, że to kiepskie pocieszenie, ale chyba każdy z nas ma takiego niechcianego krewnego, albo zwierzątko domowe, które miałby ochotę wyrzucić za drzwi. Jak na przykład psoriasis...

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda Perełko :) Oby wszystko było dobrze. Tak to jest, że rodziny sobie nie wybieramy ;)
    Zamknij wujowi dzioba :)
    Trzymaj się i walcz, a jak ktoś nie zrozumie, to będzie miał ze mną do czynienia, a jeśli trzeba, potrafię być wrednym jędzolem :D
    :*

    OdpowiedzUsuń