...
Czytając niedawno fanfika, trafiłam na scenę, która przywołała na myśl słowa pewnej osoby, wyrażoną przed kilku laty nadzieję, że przynajmniej przez jakiś czas o niej nie zapomnę. Słowa, których ton sugerował, że już nie raz nowopoznany człowiek obiecywał pamięć, lecz niedługo później znikał. Słowa wypowiedziane z uśmiechem, niby żartem, ale jednak...
Myślę, że to właśnie stąd bierze się w nas często pragnienie, żeby być najlepszym, najszybszym, najbogatszym, najpotężniejszym, najpiękniejszym... żeby mieć najwięcej, wiedzieć najlepiej, najpiękniej coś robić... mówiąc krótko: być i mieć naj - bo przecież takich "naj" się łatwo nie zapomina, a zapomniani - umieramy, choćby i za życia. (Ciekawostka: podobny koncept wypracowały pewne afrykańskie plemiona; duchy zmarłych biorą udział w życiu grupy jako "żywi zmarli", dopóki pamięta o nich ktoś z żyjących, dopiero później odchodzą w niebyt, przestają istnieć.)
A więc jednak: możliwe. Bo Pierwsze Prawo Miłości wciąż brzmi po prostu "Bądź".
Tak w ogóle to cała ta okołonoworoczna wyprawa rozpoczęła się pod znakiem nadziei. Nadziei, którą wyprosiłam, by później pozwolić ją sobie odebrać. I choć od razu dostałam ją z powrotem - smutek pozostał.
Dopiero później ktoś uświadomił mi, że gdyby ta pierwsza nadzieja się spełniła, gdyby do tego spotkania doszło - nie doszłoby prawdopodobnie do innego, na swój sposób ważniejszego i cenniejszego.
A poza tym niespodziewanym (i mam nadzieję choć w połowie tak cieszącym serce dla odwiedzonej, co dla mnie ;) ) - były i inne. Z drobinami radości przyniesionymi w chlebaku. Były i wieczory spędzone w najbardziej rodzinnym pomieszczeniu - kuchni. Był spacery w pogodzie i niepogodzie.
Ot, takie zwyczajne, ludzkie drobiazgi - które cieszą nie same przez siebie, ale przez obecność drugiego człowieka.
Ty jesteś ciepły - ja ciągle czuję chłód
Gdy jesteś blisko, przytulam świat cały
Jesteś tak blisko - to prawdziwy Cud
Byle do piątku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz