sobota, 16 stycznia 2010

Yatta!

Znaczy udało się, znaczy sukces, znaczy jedziemy :D Ale po kolei.

Jeszcze tylko tydzień męczenia i biegania za wpisami (plus wizyta u endo), a 25 jedziemy z Wioletą do Bielska-Białej Lipnika na rekolekcje u sióstr szkolnych. Ciocia Weronika zaprosiła, pociągi nawet tam jeżdżą, więc czeka nas piękne 5 dni :) Czas zacząć odliczanie.
A po reko powrót przez Wrocław i - jak Bóg da - to i przez Różewo :) Ach, wpaść choćby na godzinkę do Joleńki...

Ale na razie uzupełnianie prac domowych, czyli pastiszów, polemik, opisów sytuacji i innych cudów niewidów. Dobrze, że choć fragment monologu dla imć Limona dziś zrobiłam. Z czego to, kto zgadnie?:

Kim dlań Hakuba, cóż on dla niej znaczy,
by łzy wylewać? Co mógłby zdziałać,
gdyby mu dano trawiący mnie teraz
żar pasji? Scenę by skąpał w łzach swoich,
poraził widza strasznej mowy mocą:
przeraził winnych, a wolnych zachwycił,
głupca by zmieszał, poruszył prawdziwie
ucho i oko zebranych. Ja zaś,
łotr obojętny, niepomny swej sprawy,
coraz się głębiej w bezsilność pogrążam
i się nie ważę wyrzec ani słowa
w obronie Króla, na którego życie
zamach powzięto.


Na tapecie na zmianę Haibanki (tłumaczenie właśnie przechodzi korektę, biedna Frrr ;) ) i Onegai Teacher. To drugie to głównie ze względu na nowelkę, która jednak okazała się pewnym rozczarowaniem. Szczegóły czyli recenzja - jutro :P

A na pożegnanie zostawiam kołysankę w wykonaniu ś.p. Kawai Eri... cóż, tam w górze też potrzebują dobrych głosów do Chóru ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz