niedziela, 6 sierpnia 2023

mot~ motywa~ motywacje

To już kilka miesięcy. W sumie jakby policzyć od początku, to spokojnie donoszona ciąża. Jeśli od późnieja, to wcześniak, ale do odratowania.

Więc w sumie - sporo czasu. Mame i Peace mówią: odpuść sobie już, albo jak już bardzo musisz, to napisz list i niech zrobi, co chce.

Sensowna rada? Sensowna.

Ale mnie nie leży.

Więc grzebię w środku: dlaczego. Bo od czasów Peace nauczyłam się, że motywacje potrafią sporo namieszać w głowie i poprowadzić do odkryć o tym, co ważne (i czy na pewno chodzi mi o to, o co mi chodzi).

No to od początku: co mnie powstrzymuje przed napisaniem? Przed próbą nawiązania jakiegokolwiek kontaktu?

Strach.

Boję się, że jeśli spróbuję za wcześnie, to będzie tylko gorzej. (mózgolągwy od razu wtrącają, że gorzej już być nie może, ale te to zawsze czarnowidzą).

Okej, ale strach nie jest dobrym powodem chyba nigdy. Tak, zmusza do ostrożności, ale częściej paraliżuje i nadmuchuje smoki w naszym życiu tak, że są 10 raz większe niż naprawdę.

Czyli skoro nie próbuję ze strachu, a strach jest niewłaściwą motywacją, to jednak Mame i Peace mają rację?

Grzebię dalej. No bo wiem, dlaczego nie chcę spróbować - ale dlaczego miałabym wyciągnąć rękę, właśnie tu i teraz?

Zaraz rwie się do głowy: bo miłość, bo tęsknota, bo z rodziny się nie rezygnuje, bo przecież trzeba naprawić, bo...

Stop. Miłość - tak, i jej pierwsze prawo, czyli być, ale czy naprawdę to mnie pcha do tej decyzji?

To jest ten moment, gdy trzeba pogrzebać jeszcze głębiej, zakwestionować samego siebie, ruszyć tę drzazgę, żeby odkryć, że i tu odpowiedzią jest.... Strach.

Strach, bo jak inaczej miałoby się naprawić, bo jeśli nie wyjaśnię, to tamten obraz i słowa zostaną przyjęte za prawdę, bo z każdym dniem tracimy czas, bo im bardziej inni wypełniają moje dawne miejsce, tym mniej potrzeba mnie.

Wracam do źródła. Wracam do miłości i jej pierwszego prawa.

Kocham, więc jestem. Kocham, więc czekam. Kocham, więc dotrzymuję danego słowa, że dam tyle czasu i przestrzeni, ile tylko będzie trzeba i zawsze, choćby i minęły lata, zostawię otwarte drzwi.

Mózgolągwy próbują przekręcać, że tu też jest strach - bo przecież nie mam żadnej gwarancji. I mają rację - jest strach, niepokój, obawa...

Ale już nie jako motywacja. A chyba o to chodzi, prawda?

W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, (...). 1 J 4,18.

Więc wracam do tych koralików, do słów szeptanych w drodze do pracy i podczas domowych obowiązków - nie ze strachu, ale z miłości.

I z ufnością, że znowu będzie suteki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz