Khu, khu, ależ się tu zakurzyło... No ale ostatnio trochę gorąco na uczelni było, tłumaczenia, zaliczenia, prace, cuda na kiju i guzik z pętelką, a do tego wyszywanki i lektury (mniej i bardziej obowiązkowe), więc o blogu się nie myślało.
Wczoraj - po wypoceniu z siebie ciut za krótkiej i bardziej niż ciut nie na temat pracy z teorii literatury - włączyłam dla relaksu wywiad z Martą Williamson, zamieszczony na ostatniej płycie pierwszego sezonu Dotyku Anioła
Zaglądałam kiedyś na jej stronę i jakoś mnie nie ruszyło. Nie wiem, może coś przeoczyłam, a może nie byłam w odpowiednim nastroju.
W każdym razie oglądając te krótki (bo raptem kwadrans trwający) wywiad uświadomiłam sobie, że dla tej kobiety TbaA nie było tylko produkcją (pff, w sumie to wiedziałam już wcześniej, z komentarzy i takie tam). Ale kiedy się ją zobaczyło, jak z tą iskrą w oku opowiada o Bogu i Jego Aniołach, jak zwyczajnie i radośnie się uśmiecha... Lord moves in mysterious ways His deeds to perform
blog z sensem.. nie przestawaj pisać
OdpowiedzUsuńtak.. piękne.