środa, 21 lutego 2024

fiat na fali

Na to rzekła Maryja: «Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!» (Łk 1, 38)

Powiedzieć fiat, gdy spotyka nas coś trudnego - jest ciężko. Czasami poddanie się woli Boga, zaakceptowanie Jego planu dla naszego życia wiele nas kosztuje. Nie tylko wysiłku, ale i czasu, gdy do tego poddania się dochodzimy przez poddanie się. Przez walkę, bunt, niezgodę aż po utratę sił.

Ciężko, ale da się.

Paradoksalnie jednak o wiele trudniejsze jest fiat, gdy Słowo zwiastuje coś dobrego. Kiedy Bóg mówi ci, że będzie błogosławił. Kiedy w niewoli egipskiej opowiada ci o Ziemi Obiecanej. Kiedy wydaje się kpić ze śmierci i otwiera groby.

Kiedy jedynym znakiem na potwierdzenie, że to Bóg składa tę obietnicę, jest sama obietnica (Wj 3, 12).

Ale dlaczego? Dlaczego łatwiej jest nam powiedzieć: "okej, Boże, niech się dzieje Twoja wola, przyjmuję ten ból/cierpienie/ciemność, wierzę że Ty je dopuszczasz, bo masz w tym jakiś plan" niż "tak, Boże, spraw to dobro, które mi obiecałeś". Dlaczego myśl o błogosławieństwie potrafi budzić aż taki opór?

Dlaczego, kiedy raz po raz słyszę zapewnienia, że moja modlitwa została wysłuchana i tylko to jeszcze nie jest ten czas - że w ogóle została wysłuchana - nie ma we mnie "Dzięki, Boże, super!", a tylko milion wątpliwości i pytań?

A Piotr wyszedł z łodzi i po prostu poszedł po falach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz