Z tym stażem do taka zabawna sprawa. Gdzieś tak w połowie stycznia rozmawiałam z Pierwszą. O różnych sprawach, i tych luźniejszych, i tych poważniejszych. Gdzieś tak między tymbarkiem a pączkiem Pierwsza stwierdziła, że widzi mnie w pracy "z drugim człowiekiem". Tak, jasne. Ja i praca z człowiekiem; jak zwykle mam problem, żeby gębę otworzyć zanim się na dobre w jakimś miejscu zaaklimatyzuję.
Ale cóż, Pierwsza rzekła to animatorskim tonem, a ton animatorski - jak wszyscy oazowicze i po-oazowicze dobrze wiedzą, to tylko jeden stopień niżej od Dekalogu ;) O czym Ktoś postanowił mi przypomnieć w dość brutalny sposób.
Jakiś czas po rozmowie nasz wioskowy PUP zaczął wywieszać oferty stażów. Dagomirek złapał więc teczkę z papierami i przetuptał się przez miasto, celem zgłoszenia. CV trafiły w dwa miejsca (oba poszukujące "pracownika biurowego"), po czym nastała cisza.
Pierwsza odezwała się w końcu p. Przewodnicząca z Powiatowego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności. "Kto pierwszy, ten lepszy" - więc potwierdziłam, że tam właśnie będę pracować (kilka dni później odezwali się też z Komendy ;P).
Już na miejscu okazało się, że staż nie będzie typową papierologią (jak miałam nadzieję), ale też w znacznej mierze "obsługą petenta".
Miałam mieć pracę "z drugim człowiekiem"? To ją mam ^^
Na razie siedzenie na informacji omija mnie szerokim łukiem (musimy z Alicją przejść najpierw małe przeszkolenie), a papierologii mam po uszy :P Ale to się może jutro zmienić - zespół jest malutki i jak ktoś ma na późniejszą zmianę, ktoś idzie na komisję jako protokólant, a ktoś jeszcze ma urlop - to zostajemy same dwie: opiekunka stażu i ja ^^"
A czym się nasz Zespół zajmuje? To tak na przyszłość, gdyby - nie daj Boże - przyszło wam go kiedyś odwiedzić.
Otóż: Powiatowe Zespoły itd orzekają o stopniu niepełnosprawności (w przypadku osób do 16 r.ż. po prostu o niepełnosprawności) na potrzeby nie-rentowe. Czyli wszelkiej maści legitymacje, zasiłki, zakłady pracy chronionej, opieka społeczna itd itp.
Suteki da ne~~ ^^
Po pierwsze - pogratulować. Po drugie - wow, to PUPy gdzieś mają kasę na staże? W naszym od zeszłego roku jakaś taka bida z nędzą, poprzycinali fundusze i w ogóle.
OdpowiedzUsuńA po trzecie i chyba najważniejsze - gębę otwierać należy, a bać się aklimatyzacji i w ogóle to już nie wolno. Ja to może jestem aż zbyt bezpośrednia, ale z doświadczenia "z drugiej strony" jako osoba, która często i gęsto dostaje praktykantów pod niekoniecznie dobre skrzydła, wiem że nie ma chyba nic gorszego niż mieć pod opieką osóbkę, z której chociaż cień współistnienia w społeczeństwie pracowniczym trzeba wyciskać siłą. Wolę czasem chyba nawet osoby, które mają mniejszą wiedzę, ale za to nadrabiają komunikatywnością ;)
Ano, u nas mają - mizerną, bo mizerną (szefowa chciała pół roku, a dostała tylko 3 miesiące), ale mają.
OdpowiedzUsuńW zespole w sumie już się oswoiłam :) Gorzej będzie, jak mnie w końcu rzeczywiście na tej informacji posadzą... Zwłaszcza że Alicja (co-stażystka) biega po szpitalach sama i ze swoja dwulatką i nie wiadomo, kiedy wróci :/
Dasz radę. Najwyżej będziesz mieć z życia wziętych kilka historyjek rodem z piekielnych ;)
OdpowiedzUsuń